przejdź do treści

Kto ukradł marchewkę?

Kto ukradł marchewki? Chrumas i Uchol na tropie złoczyńcy

Do tej pory książki detektywistyczne wypożyczałem w bibliotece, nie przyszło mi do głowy, że sam będę zmuszony rozwiązać pewną zagadkę i odpowiedzieć na pytanie – czy tropy zawsze prowadzą do celu?

To co? Gotowi do wkroczenia na ścieżkę przygody? Oczywiście w roli detektywów!

Ochota na świeżutką marchewkę

Pod koniec roku szkolnego całą klasą pojechaliśmy na wieś, do babci i dziadka kotki Miau. Chwilę po przyjeździe Uchola naszła ogromna ochota na świeżutką marchewkę.

Na co dzień zdrowe przekąski dostajemy w szkole z „Programu dla szkół”, jest to łatwe i wygodne. Na wyjeździe musieliśmy udać się do źródła, czyli ogrodu. Gdy dotarliśmy na miejsce, po marchewkach nie było śladu. Rabata puściutka. Kilka sztuk leżało porozrzucanych pomiędzy grządkami. Co się stało? Kto wyrwał wszystkie marchewki? Czy po gospodarstwie grasuje złodziej? Pytania nie dawały mi spokoju. Musiałem znaleźć winowajcę lub winowajczynię. Nie mogłem tej sprawy tak zostawić.

Na obrazku widac Uchola i Chrumasa. Stoja na pustym polu, gdzie rosła wczesniej marchewka.

Przeszukiwaliśmy z Ucholem miejsce „przestępstwa” dokładnie, centymetr za centymetrem – detektywi w książkach zawsze tak robią.

– Bingo! Mamy to, Chrumas, chodź do mnie i zobacz – zawołał Uchol. Głęboko w ziemi ktoś zostawił ślad łapki, bardzo wyraźny, ale dość niewielkich rozmiarów.

– Do kogo może należeć? To musi być osobnik drobny i niewysoki – głośno myślałem.

– Wiem, kto to może być!

– Kto?

– To oczywiste, Lis Fris. Tylko jego stać na takie żarty. Już ja się z nim rozprawię. Jak on śmiał zniszczyć moje marchewki?!?

– Spokojnie, Uchol, trzeba to sprawdzić.

– Nie, nie będę sprawdzać i słuchać jego wymówek.

Biały, puchaty trop

Nie dałem się przekonać przyjacielowi. Fris gęsto tłumaczył, że to nie on, że nie ma nic wspólnego z marchewkami, że on lubi tylko truskawki, bo z nich można przygotować smaczne lody. Mieliśmy słowo przeciwko słowu. Co dalej robić?

– Wiem, porównajmy ślad z łapką Frisa – zaproponował Uchol.

W ogrodzie Fris przyłożył swoją łapkę do śladu. Była dużo większa i z pazurkami.

– Mówiłem, że to nie ja. Niepotrzebnie mnie tu ciągnęliście, lepiej zajmijcie się poważnymi sprawami.

Znów byliśmy w punkcie wyjścia, nie wiedzieliśmy, kto pozbawił Uchola zdrowej przekąski. Staliśmy  przez chwilę nad nieszczęsną rabatą, gdy nagle mignęło mi przed oczami coś białego –  malutka , puchata biała kuleczka. Łatwo mogliśmy ją przegapić, a naprowadziła mnie na właściwy trop. Wiedziałem, kto mógł ją przypadkowo zostawić. Czy moje podejrzenia były prawdziwe?

W sadzie reszta grupy zbierała maliny na drugie śniadanie. Chciałem podejść do naszych koleżanek, Mee i Miau, ale w ostatniej chwili skręciły w kolejną alejkę. Zobaczyłem tylko, jak długi ogonek zamiata zieloną trawę. Zaczęliśmy za nimi biec, ale rozpłynęły się w powietrzu. Nigdzie ich nie było. Nie mogłem sprawdzić mojego tropu. Zrezygnowany wracałem do domu babci i dziadka Miau, aby zjeść śniadanie. Nie chciałem z nikim rozmawiać.

Na wsi czasami bywa niebezpiecznie

– Chrumas! Uważaj! – usłyszałem krzyk i poczułem mocne szarpnięcie. Moje ciało bezwładnie runęło na trawnik. W pierwszej chwili nie wiedziałem, gdzie jestem, widziałem nad sobą tylko chmury. Po chwili dotarł do mnie jedynie ogłuszający hałas kilkutonowego ciągnika, wyjeżdżającego z garażu. Ziemia drżała, a serce waliło z całych sił – tudum, tudum, tudum.

na obrazku widać Chrumasa, Szuka śladów skradzionej marchewki.– Gdzie ty masz oczy? Gdyby nie ja zostałby z ciebie mokry naleśnik – strofowała mnie Mee. I miała sporo racji. Patrzyłem na trawnik, buty, zupełnie nie uważałem.

– W gospodarstwie trzeba zawsze być skupionym. Roztargnienie może być niebezpieczne. Jeżdżą maszyny rolnicze, można spotkać zwierzęta. Chwila nieuwagi i problem gotowy – tłumaczył dziadek Kot. – Masz szczęście, że twoja koleżanka była blisko – dodał.

Podczas tej rozmowy w dłoni wciąż trzymałem białą, mięciutką kulkę, którą znalazłem w ogrodzie. Musiałem sprawdzić, czy moje podejrzenia są prawdziwe, nie dawało mi to spokoju. Weszliśmy do kuchni, gdzie trwały przygotowania do posiłku. Kotka Miau rozkładała talerze.

– Mam cię, teraz mi już nigdzie nie uciekniesz. Odpowiadaj, czy zabrałaś wszystkie marchewki z ogródka?

– Chrumasku, ale ja nigdzie się nie wybieram, co z tobą?

– Czy miałaś coś wspólnego z kradzieżą marchewek?

– Nie!

– Czy ta biała kulka sierści należy do ciebie?

– Prawdopodobnie tak.

– Byłaś dziś rano w ogrodzie?

– Tak!

– Czyli ukradłaś marchewki?

– Nie, wyrwałyśmy je na prośbę babci. Połowę możemy zabrać ze sobą do szkoły, a z drugiej zrobimy na obiad pyszne dyniotto Mee.

– Dlaczego nic wcześniej nie mówiłaś?

– Nie pytałeś.

I tak zakończyło się moje miniśledztwo. Odhaczam jako zakończone sukcesem. Zagadka rozwiązana. Czego nauczyła mnie ta przygoda? Warto rozmawiać i być ostrożnym w gospodarstwie. A przepis na pyszne dyniotto Mee znajdziecie w mojej broszurze kulinarnej wydanej w ramach „Programu dla szkół”. Koniecznie wypróbujcie!

do góry