przejdź do treści

Szkolny konkurs talentów

Szkolny konkurs talentów i jedzenie na zapomnienie

Moja mama to królowa nietypowych prezentów. Uwielbia zaskakiwać tatę i mnie drobnymi upominkami. Niedawno podarowała mi łyżwy do jazdy figurowej. Tak, dobrze przeczytaliście, dostałem tradycyjne figurówki. Byłem bardzo zaskoczony!

– Wspominałeś synku, że nie chcesz tylko siedzieć w domu, a nie masz pomysłu, co mógłbyś zimą robić na dworze. Problem rozwiązany! Oto łyżwy!

– Marzyłem o nowych, szybkich sankach, chciałem bić rekordy w zjazdach z górki, a nie kręcić kółka na lodzie – odpowiedziałem lekko poirytowany.

Na obrazku widać jak mama Chrumasa wręcza mu prezent. Nowe łyżwy.Ale mama wiedziała, co robi. Wykupiła mi karnet na pobliskie lodowisko, więc nie było wyjścia i musiałem pójść na te zajęcia. Choć na początku było ciężko. Po kilku zajęciach jeździłem już bardzo sprawnie. Spontaniczne wygibasy sprawiały mi ogromną frajdę.

Na jednej z przerw w szkole piliśmy spokojnie kefiry otrzymane z „Programu dla szkół”, gdy nagle Mee wykrzyknęła.

– Chrumas, a może weźmiesz udział w szkolnym konkursie talentów, pokażesz, jak tańczysz na łyżwach? Widziałam informację na tablicy ogłoszeń.

Moja przyjaciółka dobrze mnie znała, wiedziała, że rywalizację mam we krwi, nie odpuszczę okazji, aby pokazać światu, co potrafię. Może z tym światem przesadziłem, ale na pewno kolegom i koleżankom ze szkoły.

 Jedzenie na pocieszenie

Od czasu do czasu spotykałem na próbach  Miau. Tańczy na lodzie od kilku lat, ma dziewczyna talent. Lubię patrzeć, jak unosi się nad powierzchnią tafli, a każdy ruch wykonuje z niebywałą gracją. Kotka niestety nie widziała we mnie łyżwiarza figurowego.

– Turniej jest dla utalentowanych dzieci. Co chcesz tam robić? Nie umiesz nawet dobrze jeździć, wszyscy cię wyśmieją – mówiła z przejęciem. – Chłopaki nie tańczą na lodzie, to sport dla dziewczyn. Lepiej idź pograj w piłkę – dodała.

Bardzo zabolały mnie te słowa, z całych sił powstrzymywałem płacz. Nie chciałem, aby widziała mój smutek. W domu uwolniłem emocje, łzy poleciały po policzku. Na pocieszenie zjadłem szarlotkę i lody malinowe zrobione przez moją mamę. Nie było lepiej.

Następnego dnia pogadałem z Ucholem, zrelacjonowałem słowa kociej koleżanki. Doradził, abym się nie przejmował, poszukał nowego miejsca do ćwiczeń i unikał spotkań z gwiazdą tańca na lodzie.

– Mam pomysł, ćwicz na otwartym lodowisku przy markecie. Tam jest zawsze dużo łyżwiarzy – wystrzelił, następnie wstał, założył buty, pociągnął za rękaw i kazał iść ze sobą. Zabraliśmy łyżwy, ciepłe ubrania i… nie mogliśmy wejść na lodowisko. Było strasznie dużo ludzi. Tłum przypominał jednolitą masę poruszającą się w rytm muzyki. Wyglądało, jakby ktoś mieszał tę falę niewidzialną chochlą.

na obrazku widac jak Chrumas wpadłw przerębel. W tle stoi przerażona Miau.

Po chwili weszliśmy na lód, ale na ćwiczenia nie było cienia szansy. Nie mogłem wykonać żadnego ruchu, nie mówiąc o obrotach czy podskokach.

I nagle plusk

– Aaaa Uchol, trzymaj, ktoś mnie pcha, nie utrzymam równowagi, zaraz upadnę – gdy tylko wypowiedziałem te słowa, leżałem na mokrym, rozjeżdżonym lodzie i bardzo bolała mnie noga.

Nie będę wdawać się w szczegóły, ale kilka dni przymusowo spędziłem w domu. Z nudów oglądałem filmy. Na szczęście mama dbała o moją formę serwując mi na pocieszenie różne zdrowe przekąski.

Po powrocie do szkoły wpadłem na genialny pomysł. Znalazłem miejsce do ćwiczeń przed konkursem talentów – zamarznięty staw. Mama nie pozwalała mi na niego wchodzić, ale od kilku dni mróz trzymał wyjątkowo mocno, co mogło się stać?

Lód na zbiorniku był gruby, nierozjeżdżony, idealny dla łyżwiarzy. Jeździłem ponad godzinę, przećwiczyłem układ, chciałem wykonać ostatni piruet i nagle – plusk! Wjechałem tyłem do przerębla. Krzyczałem z całych sił. Czułem strach, przerażenie, myślałem, że utonę. Do brzegu miałem dość blisko, ale w panice nie dawałem rady wyjść z zimnej wody. Jejku! Jakie to było nieodpowiedzialne z mojej strony. Ponownie przypomniałem sobie słowa mamy o zakazie wchodzenia na zamarznięty staw. W ostatniej chwili dostrzegłem Miau.

– Spokojnie Chrumasie, nie wykonuj zbędnych ruchów, bo wpadniesz w jeszcze większe tarapaty.

Miau ruszyła po pomoc dorosłych. Dobrze, że nie próbowała mnie sama ratować, bo oboje byśmy się skąpali. Miałem ogromne szczęście, że w pobliżu byli panowie rybacy, którzy wspólnymi siłami wyciągnęli mnie ze stawu. Miau cały czas uspokajała mnie.

Udało się. Byłem bezpieczny i …przemoczony. W euforii mocno przytuliłem Miau, podziękowałem za pomoc. Przemarznięci, ale szczęśliwi poszliśmy do mojego domu.

W miłym towarzystwie smakuje lepiej

– Zgłodniałem, zjesz ze mną drugie śniadanie?

– Chrumasku, muszę cię przeprosić. Nie wolno nikogo wyśmiewać. Każdy może tańczyć na lodzie, to nie jest sport tylko dla dziewczyn. Przygotuję ci coś pysznego na przeprosiny.

– Nie ma sprawy, już o tym zapomniałem.

– Może wystąpimy razem w konkursie talentów?

– Mielibyśmy tańczyć razem?

– Tak, przygotujemy świetny występ.

– Bardzo chętnie z tobą zatańczę.

Miau przygotowała smakowitą kaszę jaglaną na mleku z jabłkami i cynamonem. Była pyszna. Dobrze jeść w miłym towarzystwie, a nie samotnie przed ekranem. Gdy w brzuchu czuć głód – a nie smutek i nudę – jedzenie smakuje lepiej.

 

PS 1. Jesteście ciekawi, jak nam poszło w konkursie talentów? Zajęliśmy trzecie miejsce!

PS 2. Bardzo polubiłem  kaszę jaglaną na mleku z jabłkami i cynamonem. Ten przepis Miau dostała od Szefa Jeża na warsztatach kulinarnych „ Programu dla szkół”.  Na cześć bohaterskiego czynu Miau nazwałem ją  „Mleczną chmurką Miau”.

do góry